29.08.2020
SieRozmawia: Piotr -niewidomy windsurfer.

Cześć Piotr! Na początek powiedz nam coś o sobie.

Piotr Dukaczewski: Kilka słów o mnie: obecnie pracuje w Stowarzyszeniu „Syrenka”, gdzie jestem Prezesem. Zajmujemy się wdrażaniem projektów unijnych i krajowych, głównie dla osób niepełnosprawnych. Projekty te mają charakter edukacyjny, rehabilitacyjny, sportowy, a także ułatwiają wejście na rynek pracy. Mieszkam w Warszawie, mam trzech dorosłych synów. Oprócz windsurfingu, uprawiam narciarstwo zjazdowe,a moją wielką pasją są szachy, zdobyłem mistrzostwo Europy oraz czterokrotne wicemistrzostwo świata wśród niewidomych i słabowidzących.

Prawdopodobnie jesteś jedynym niewidomym windsurferem na świecie.

PD: To prawda, nie ma na świecie zbyt wielu niewidomych windsurferów. Nie znam żadnego, ale też nie mogę mieć pewności, że jestem jedyny. Obecnie nowoczesne technologie bardzo ułatwiają uprawianie tego sportu, ale początki były naprawdę trudne.

Kiedy zacząłeś uprawiać windsurfing?

PD: Było to jakieś 20 lat temu, zaczynałem na Zatoce Puckiej, z moim przyjacielem Lubkiem, z którym pływam do dzisiaj. Zawsze pływam z kimś ze względów bezpieczeństwa. Początkowo używaliśmy zwykłego gwizdka, opracowaliśmy prosty system znaków i komend, nie był on doskonały, ale takie były nasze początki. Później przeszliśmy na krótkofalówki, przymocowane do ramienia w wodoszczelnych opakowaniach, to było znacznie lepsze rozwiązanie i bardziej skuteczne. Obecnie używamy profesjonalnych mikrofonów i słuchawek firmy Bb Talkin’.

Skąd pomysł na przygodę z windsurfingiem?

PD: Pomysł na przygodę z windsurfingiem pojawił się dość spontanicznie, a może nawet trochę przypadkowo. Jakieś 20 lat temu byłem na obozie sportowym z moim przyjacielem Lubkiem i spróbowaliśmy trochę pływać na desce. Początki były trudne, efekty mizerne, ale jednak nam się spodobało. Po dwóch tygodniach regularnych prób poczuliśmy, że robimy postępy obaj w tandemie i obiecaliśmy sobie, że za rok wrócimy na Zatokę, żeby popływać. Tak to się zaczęło, a potem magia tego sportu wciągnęła nas i pochłonęła bez reszty.

Jak oceniasz swoje umiejętności?

PD: Przez kilka pierwszych lat po prostu pływaliśmy, ucząc się na własnych błędach. Do wszystkiego dochodziliśmy pomału, sami i niestety trwało to długo. Później z pomocą instruktorów nauczyłem się pływać w ślizgu, opanowałem water start, jeśli są sprzyjające warunki potrafię też zrobić rufę w ślizgu. Myślę, że tak jak w każdym sporcie, najważniejsze są solidne podstawy, a potem to już tylko kwestia doskonalenia techniki, no i w moim przypadku jeszcze czucia skąd wieje wiatr.

Na jakim sprzęcie pływasz?

PD: To na jakim sprzęcie pływam zależy rzecz jasna od warunków. W tym sezonie byłem dwukrotnie w Palekastro na Krecie i pływałem na deskach od 99 l do 119 l, żagle od 3,7 do 6,7. Obecnie mój ulubiony zestaw to deska 99 l i żagiel 4,5 m.

Jaki element uważasz za najtrudniejszy w windsurfingu w Twoim przypadku?

PD: Najtrudniejszy dla mnie element to rufa w ślizgu, kilka razy udało mi się ją wykonać, ale przeważnie kończy się lądowaniem w wodzie. W najbliższym czasie muszę nad tym manewrem intensywnie popracować.

W jakich miejscach pływałeś?

PD Pływałem na Rodos, Krecie, Sardynii, Fuerteventurze, ale najciekawsze miejsca jakie udało mi się odwiedzić to Martynika i Mauritius. Najbliższy plan na nadchodzącą zimę to Maroko.

Masz jakieś marzenia związane z windsurfingiem?

PD: Co do marzeń surfingowech to oczywiście istnieją. Chciałbym kiedyś nauczyć się trochę freestyle np. vulcan albo loopa chociaż zdaję sobie sprawę, że dla osoby niewidomej może to być spora trudność. Jednak myślę, że marzenia są po to żeby się spełniały.

Paweł "Windski"

top